pada, pada śnieg. Dzisiaj troszkę z innej beczki, a mianowicie nie o decoupage, a o zimie.
Odkąd sięgam pamięcią nigdy nie lubiłam tej pory roku. Zawsze zimową porą dopadała mnie jakaś depresja, nic mi się nie chciało. No i.... zmieniło się to, a mianowicie za sprawą mojego męża, który zaraził mnie swoją pasją do nart. I stało się, dokładnie dwa lata temu, mniej więcej o takiej porze pierwszy raz stanęłam na nartach. Jak sobie przypomnę naukę jazdy to nie chcę do tego wracać. Jakimś sposobem nauczyłam się (choć sama się sobie dziwię). No ale cóż przez złamanie nogi narty mogę sobie odłożyć na jakieś dwa latka. Dlatego w tym roku spróbowaliśmy nart biegowych i w minioną niedzielę udaliśmy się całą naszą paczką na wycieczkę do lasu - było fantastycznie ( choć nie ukrywam, że początkowo ciężko). Na przyszły rok planujemy z mężem zamienić samochód na narty, na których dotrzemy naszymi pięknymi lasami do najbliższych i znajomych.
A tu początki nauki na nartach zjazdowych, jak same widzicie nie szło mi najlepiej.
I tym zjazdem na tyłku zakończę.....
Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających, a szczególnie tych, którzy tak jak ja nie lubili kiedyś zimy, zaś teraz są jej pasjonatami.
Życzę miłego weekendu
Marta
Upadek na tyłek, to pół biedy... grunt, to mieć całe nogi, ręce i głowę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Fajnie, że macie taką "ruchliwą" pasję :) Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńDziękuję też za udział w moim candy. Losowanie już w niedzielę.
Powodzenia i pozdrawiam!
Gratuluję sportowej pasji. Ja należę do tej grupy leniwych ruchowo :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Ja zdecydowanie jestem pasjonatem zimy:-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńale Wam fajnie :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam